Utknąć na rajskiej wyspie… 🏝 Chyba każdy z nas marzył kiedyś taki scenariusz. Ja przeżyłam to na własnej skórze, jednak okoliczności nie były tak rajskie jak mogłoby się wydawać.
Pierwszego dnia, gdy Światowa Organizacja Zdrowia WHO ogłosiła pandemię COVID-19 🦠, znajdowałam się w Manili. Tak rozpoczął się mój długo wyczekiwany trip na Filipiny. Moment później zaczęły napływać informację o wprowadzeniu lockdownu w ciagu najbliższych dni. Nie czekając długo, razem z moim towarzyszem życia i podróży Piotrkiem💜 spędziliśmy drugi dzień pobytu w biurze Qatar Airways, by zorganizować powrót do Polski tak szybko jak to możliwe. Nim udało nam się podjąć próbę załatwienia formalności, zaczęły docierać od nas wiadomości o możliwym zamknięciu dróg lotniczych przez Polskę.
Co robić? Najbliższy lot do Polski jest możliwy dopiero za 4 dni. Ryzykujemy. Lecimy… ale na wyspę Palawan. ✈️
Dlaczego Palawan?
Decyzja została podjęta ze względu na nasze obawy dotyczące zamknięcia dróg lotniczych do Polski w czasie szybszym niż nasz wylot. Scenariusz bardzo szybko się ziścił – nawet gdyby udało nam się przebookować bilet, nie dolecielibyśmy do kraju. Nasz ruch z pozoru wydawał się więc bardzo dobry.
Uciekając przed lockdownem
Lądując w Puerto Princessa myśleliśmy, że nasza zła passa została przerwana. Uczucie nie trwało jednak zbyt długo. Meldujemy się w naszym bungalow, odstawiamy bagpacki i wyruszamy coś zjeść. Na mieście dochodzą do nas informacje od lokalsów – wyspa Palawan zostanie jeszcze tej nocy podzielona na rejony i poddana całkowitemu lockdownowi. Nie chcąc utknąć w Puerto Princessie w niemal 15 min organizujemy transport, podjeżdżamy po nasze bagaże i pod osłoną nocy mkniemy na północ wyspy – aż do El Nido. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że zostaniemy tam zamknięci na prawie miesiąc.
Kwarantanna w El Nido
Udało się – dotarliśmy do najdogodniejszego dla nas miejsca. Nie oznacza to jednak dla nas spokoju – z dnia na dzień restrykcje na wyspie są coraz większe, zamykają restauracje, sklepy, później plaże. Wprowadzona zostaje godzina policyjna, turystów obowiązują codzienne pomiary temperatur, kończąc na całkowitej kwarantanne. Nasz pobyt przedłuża się do prawie miesiąca, a wrócić do Polski udaje nam się dzięki zorganizowanym lotom rządowym.
Ta podróż to nieoczekiwane zwroty akcji, stres, niezliczona liczba godzin spędzonych w poszukiwaniu informacji, czy problemy z powrotem. W tym wszystkim udało nam się jednak dostrzec piękno wyspy (prawie całkowicie pozbawionej turystów) oraz spotkać mnóstwo wspaniałych ludzi, którzy stanęli na naszym podróżniczym szlaku.
A plan podróży? Poczeka na realizację w przyszłym roku. 😉